W dniach 7 lipca do 17 lipca nasz zawodnik Mateusz Sanetra przemierzył na rowerze całą Rumunię począwszy od Serbii, a skończywszy na granicy rumuńsko-węgierskiej. Cała trasa liczyła ok 1 tyś km, które były do pokonania w 9 dni. Szczęśliwie trasę udało się przejechać bez większych problemów, za to wrażeń pozostało co niemiara. Cała wyprawa rozpoczęła się od przełomu Dunaju, gdzie do pokonania już pierwszego dnia było 120 km. Trasa bardzo malownicza i piękna widokowo, jednak położona na całkowitym odludziu dała mocno w kość, z powodu braku wody i jakiegokolwiek zaopatrzenia. Kolejne dni to walka z górami Fogarskimi oraz wspinaczka 32 km podjazdem na najwyżej położoną przełęcz Rumunii trasą transalpińską, która wiedzie na wysokość prawie 2200 m.n.p.m. Trud wspinaczki zrekompensowały przepiękne widoki na chyba najbardziej dziewiczą część Karpat. Późniejsze dni to przeprawa przez malowniczą Transylwanię z jej stolicą Sigisoarą, która nie na darmo jest nazywana perłą Rumunii. Szczególnie warta uwagi jest zabytkowa starówka wpisana w całości na listę UNESCO. Po wielkim wrażeniu jakie zrobiła Sigisoara wydawało się że mało co może pobić tak piękne widoki, jednak Rumunia skrywa wiele ciekawych rejonów, którymi niewątpliwie były kaniony Bicazu z niesamowitymi prawie 300 m pionowymi kamiennymi ścianami. Bicaz to tak naprawdę granica między Bukowiną a Transylwanią, trzeba przyznać że granica robiąca ogromne wrażenie. Wyżyna transylwańska dała chwilę wytchnienia po męczących górach fogarskich, jednak Rumunia to przede wszystkim góry co było już widać coraz bardziej w Bicazie. Bukowina to także kraina pięknych jezior i jeszcze piękniejszych tras wokół tych jezior. Późniejszy etap trasy przebiegał w okolicach Suaczewy, której okolice są zamieszkane przez prawie 6,5 tyś Polaków, a usłyszenie języka polskiego mimo że teoretycznie jest to Rumunia nie było niczym dziwnym. Okolice nizin wokół Suaczewy udało się przemierzyć dość szybko, jednak tak jak już wcześniej wspomniano Rumunia to przede wszystkim góry, więc Bukowina pożegnano 40 km podjazdem w strugach ulewnego deszczu, na przełęcz o polsko brzmiącej nazwie „Przysłop” mieszczącej się na wysokości 1400 m. Przełęcz ta jest właściwą granicą między Bukowiną i Maramureszem, który ze swoją drewnianą zabudową, monastyrami oraz krajobrazem jest idealnym odwzorowaniem naszych Bieszczadów. Wyprawa zakończyła się w Sapancie, gdzie znajduje się słynny wesoły cmentarz. Rumunia mimo że wymagająca i bardzo upalna pozostawiła po sobie niesamowite wrażenie, które zostanie w pamięci na bardzo długo. Wyprawa z poziomu siodełka pozwoliła zobaczyć wiele niesamowitych miejsc oraz spotkać wielu ciekawych ludzi, które na pewno nie udało by się zobaczyć w inny niż rowerowy sposób.